fbpx
Aktualnie czytasz
Odważna Chelsea zatrzymała The Citizens. Man City vs Chelsea [ANALIZA]

Odważna Chelsea zatrzymała The Citizens. Man City vs Chelsea [ANALIZA]

W sezonie 2020/21 spotkali się w finale Ligi Mistrzów, obecnie to zespoły na dwóch różnych biegunach. Manchester City od 10 grudnia jest niepokonany, a passa meczów bez porażki na własnym boisku trwa już 22 mecze.

Jak najprościej można określić to, co dzieje się w niebieskiej części Londynu? Brak stabilizacji, wyniki w „kratkę”, a przede wszystkim trudny do określenia gołym okiem pomysł na grę zespołu Mauricio Pochettino. „The Blues” z pewnością pokładają swoje nadzieję w Carabao Cup i FA Cup. Te rozgrywki to również szansa na to, aby europejskie puchary zawitały w przyszłym sezonie na Stamford Bridge. Jednak ligowe zmagania nie wskazują na poprawę w porównaniu z poprzednim sezonem, co może martwić fanów Chelsea.

Mimo wszystko, listopadowy mecz w Londynie pomiędzy “The Blues” a “The Citizens” z tego sezonu, gdzie padł wynik 4:4, mógł choć w niewielkim stopniu rozbudzić nadzieję na wyrównane spotkanie na Etihad Stadium. A jak to ostatecznie wyglądało?

Pep Guardiola nie mógł liczyć na Jacka Grealisha i Josko Gvardiola. Lista absencji w drużynie Pochettino z powodu kontuzji była zdecydowanie dłuższa. Poza grą byli m.in. Thiago Silva, Benoit Badiashile, Marc Cucurella, Reece James, Wesley Fofana czy Robert Sanchez.

Manchester City w posiadaniu piłki

W budowaniu niskim Manchester City wspomagał się bramkarzem. Ederson pozycjonował się pomiędzy Rubenem Diasem a Nathanem Ake. Taka struktura powodowała u rywala zwiększenie odległości pomiędzy zawodnikami, dzięki czemu istniała możliwość wgrywania piłek w sektor centralny do dwóch „6”.

Na połowie przeciwnika Obywatele budowali w strukturze 3-2-5/3-2-2-3. Kyle Walker, Ruben Dias, Nathan Ake jako trójka zawodników zapewniających płynność i cyrkulację piłki. Manuel Akanji do spółki z Rodrim na pozycjach “6”. Tuż przed linią obrony Chelsea, pozycjonowało się pięciu zawodników Manchesteru City. Dwie “10” ustawione w półprzestrzeniach – Julian Alvarez i Kevin De Bruyne. Ponadto skrajni skrzydłowi zapewniający maksymalną szerokość – Jeremy Doku oraz Phil Foden. I oczywiście Erling Haaland jako “9”.

Do wykonania pierwszej zmiany przez Mauricio Pochettino, zespół Chelsea bronił w ustawieniu 4-2-3-1. Czwórka obrońców złożona była z Malo Gusto, Axela Disasiego, Leviego Colwilla oraz Bena Chilwella. Moises Caicedo i Enzo Fernandez na pozycjach “6”. Przed nimi Conor Gallagher jako “10”, a także Cole Palmer i Raheem Sterling w roli skrzydeł. Najbardziej wysuniętym zawodnikiem był Nicolas Jackson.

Jednym z konceptów wykorzystywanych przez drużynę Guardioli w budowaniu była próba stworzenia przewagi w sektorze centralnym poprzez zamknięcie w pudełku (z ang.”closed in the box”) dwóch “6” Chelsea. Działo się to wtedy, gdy ustawieni w półprzestrzeniach De Bruyne i Alvarez obniżali nieco swoje pozycję i wraz Akanjim oraz Rodrim tworzyli przeładowanie 4×2 w środku.

Tworzenie przewag nie dotyczyło tylko sektora centralnego. Od czasu do czasu Manchester City dążył do wypracowania “specyficznych” przeładowań na boku. Tak jak ta sytuacja w 32 minucie – samo pozyjonowanie się mogło przypominać popularną grę typu “rondo”. Skupienie tak dużej ilości zawodników w jednym miejscu otwierało wolne przestrzenie kilka metrów dalej. W tej konkretnej akcji, stworzyło się dużo miejsca pomiędzy środkowym a bocznym obrońcą Chelsea, natomiast po wgranej piłce, Alvarez nie zdołał się dobrze zabrać z piłką.

Innym z pomysłów w tworzeniu szans Manchesteru City były ruchy przeciwstawne “9” i “10”. Innymi słowy, po zaobserwowaniu piłki otwartej, jedna z “10” Obywateli atakowała przestrzeń za ostatnią linię przeciwnika, co powodowało tworzenie głębi przez obrońców Chelsea i znaczne obniżanie całej struktury obronnej. Erling Haaland wówczas pozycjonował się pomiędzy formacjami i miał dużo czasu na decyzję o prowadzeniu piłki, bądź podaniu. Taki koncept powodował szybsze przedostawanie się pod pole karne “The Blues”.

Jeśli atak przeprowadzany był bocznym sektorem przez drużynę Manchesteru City to głównie była to strona, gdzie poruszał się Jeremy Doku, ale ekipa Pochettino była na to przygotowana. Mimo dość dużej liczby wygranych pojedynków z jego strony, był on podwajany, a nawet potrajany, co z pewnością znacznie zmniejszyło jego efektywność. Cole Palmer do spółki z Malo Gusto zapobiegali wielu szarżom Belga, a Moises Caicedo był zazwyczaj w gotowości do asekuracji.

Tworzenie szerokości na skrzydłach było jednoznaczne z uruchomieniem konceptu “wcinania się 10” za bocznego obrońcę z półprzestrzeni. Jest to pomysł wielokrotnie wykorzystywany przez drużynę Guardioli w czasie meczu, a często widziany w roli “wcinającego” jest Kevin De Bruyne. Tak też było w tym spotkaniu. Foden absorbował uwagę bocznego obrońcy, a De Bruyne wbiegał w wolną przestrzeń. Zarówno Caicedo, jak i Fernandez mieli problemy z asekuracją tych korytarzy.

Wejście na boisko Nkunku w 64 minucie spowodowało przejście na 4-4-2 w obronie, a opuszczenie boiska przez Palmera 7 minut później zaowocowało strukturą przypominającą 5-3-2, gdzie Chalobah pozycjonował się jako półprawy ŚO. Z każdą minutą meczu, napór City rósł, więc zrozumiałe było zabezpieczenie tyłów przez Mauricio Pochettino.

Jako, że ataki przeprowadzane były głównie lewą flanką a Jeremy Doku słynie z doskonałego dryblingu i dynamicznej zmiany kierunku biegu, bardzo często wykorzystywał pomysł naprowadzania piłki na rywala, przesuwania nim, by w ostatniej chwili zmienić kierunek i ruszyć w drugą stronę.

Ale Chelsea miała na ta również receptę. W przypadku minięcia dryblingiem bocznego obrońcy, jak w sytuacji poniżej, czy nawet w sytuacji częstych dośrodkowań kierowanych na pierwszy słupek, na straży był Axel Disasi, który zaliczył kapitalny mecz. Ochrona I strefy przez Francuza była znakomita w tym meczu.

De Bruyne jako “wolny elektron” pojawiał się zarówno z prawej, jak i lewej strony. O jego ogromnej klasie, może świadczyć ta sytuacja z 78 minuty, gdzie zagrał doskonałą piłkę z lewej nogi na głowę Haalanda. Było to swego rodzaju “wczesne dośrodkowanie” kierowane w tzw. “martwą przestrzeń” pomiędzy bramkarzem a linią obrony. “Wyblok” wykonany przez Erlinga, pokazuje jak  świetnie tworzy sobie przestrzeń w polu karnym. Powinno być po tej akcji 1:1, natomiast skuteczność Norwega w tym meczu była fatalna. Zaliczył rekordowe xG bez strzelonej bramki w tym sezonie.

I wspomniane chwile wcześniej “wybloki” wykorzystywane przez Haalanda, tym razem przy akcji bramkowej. Wstrzymanie obrońcy przyczyniło się do oddania strzału przez nabiegającego Kyle Walkera. Kolejna odbitka spowodowała natomiast, że futbolówka spadła pod nogi Rodriego, który zmienił wynik meczu na 1:1.

Chelsea w posiadaniu piłki

Budowania w ataku ze strony Chelsea w przekroju całego meczu nie było zbyt wiele, ponieważ wszelkie ataki oparte były na kontraatakach. Jednakże, gdy owe budowanie miało miejsce, wówczas Caicedo pozycjonował się pomiędzy dwoma środkowymi obrońcami – Disasim i Colwillem. Strukturą obronną Manchesteru City było 4-4-2. W związku z czym takie pozycjonowanie się “6” pozwalało stworzyć przewagę 3×2 i znacznie ułatwić minięcie pierwszej lini pressingu złożonej z Kevina De Bruyne i Erlinga Haalanda.

Moment wymienieniu kilku podań na połowie przeciwnika nie był czymś co się wielokrotnie powtarzało, szczególnie w drugiej połowie. Natomiast, gdy na tej połowie zawodnicy Pochettino się już znaleźli, jednym z konceptów wykorzystywanych przez Chelsea były podania prostopadłe za wysoko ustawioną linię obrony Manchesteru. Każda identyfikacja “piłki otwartej” oznaczała moment ruchu minimum jednego zawodnika “The Blues” w przestrzeń za strukturę obronną, ale również poczucie wysokiej świadomości o dobraniu odpowiedniej chwili i siły zagrania u osoby podającej, tak żeby nie było ofsajdu.

Zobacz też

Połączenie konceptu “Pozycjonowania się w półprzestrzeniach” + “Podaj i biegnij”. To było coś co przynosiło ogromne profity dla Chelsea w tym meczu. Pierwsza z sytuacji z 23 minuty. Dynamiczne zbiegnięcie Cola Palmera po futbolówkę, którą otrzymał od Axela Disasiego (nie tylko świetnego w obronie, ale również bardzo dobrze wprowadzającego piłkę w tym meczu).Wymiana dwóch krótkich podań pomiędzy maksymalnie wysoko i maksymalnie szeroko ustawionym Gusto a Palmerem spowodowała wyciągnięcie Ake z linii. Odegranie bocznego obrońcy do Cole’a, był jednocześnie momentem jak najszybszego ruchu w zwolnioną przestrzeń. Tak Chelsea starała się zaskakiwać Manchester City.

Druga, bardzo podobna sytuacja. Tym razem oba warianty wykorzystane w środku, w półprzestrzeni przez Conora Gallaghera. Chelsea była bardzo groźna z tego typu sytuacji.

Minuta 42, czyli bramka dla Chelsea. To również kompilacja błędów ze strony Manchesteru City. Złe przyjęcie piłki przez De Bruyne, nieporozumienie między nim a Diasem, a przede wszystkim fatalne zachowanie Kyle Walkera. Gdy zrozumiał, że nie zdoła wyprzedzić Jacksona i przechwycić piłki, miał już kilka dobrych metrów do Sterlinga. Wracając został jeszcze przez niego nawinięty. Natomiast trzeba to oddać Chelsea – bezwzględnie wbiegali w wolne przestrzenie, chociaż bramek mogło być na ich koncie więcej.

Jedna z najlepszych sytuacji “The Blues” w drugiej połowie. Cole Palmer świetnie czujący się w tym meczu w półprzestrzeniach – najpierw założył siatkę Alvarezowi, następnie rozprowadził w boczny sektor, po czym nastąpiło podanie w martwą strefę przez Gusto. Jednakże kapitalnie interweniował Ederson ratując przed wynikiem 2:0 po godzinie gry.

Podsumowanie

Niewątpliwe było to jedno z lepszych spotkań Chelsea w tym sezonie, w szczególności pierwsza połowa. Szybkość w przemieszczaniu się pod bramkę Manchesteru City robiła wrażenie. Na przedmeczowej konferencji Mauricio Pochettino mówił o odwadze każdego gracza, która musi wystąpić podczas meczu z takiej klasy rywalem. I rzeczywiście tak było. Wszyscy zawodnicy “The Blues” ruszyli jak na wojnę, wydawali się bardziej żywiołowi, dynamiczni, nie odstawiali nogi w stykowych sytuacjach a swoistym symbolem tej niezłomności był Axel Disasi.

Można by rzec, że Manchester City w pewnym stopniu rozczarował. Była to kulminacja katastrofalnej skuteczności Erlinga Haalanda, ale też swego rodzaju naiwności w poczynaniach obronnych. Zostawianie dużej przestrzeni tak szybkim zawodnikom jak Sterling czy Jackson nie mogło się dobrze skończyć, a mimo wszystko “The Citizens” mogą mówić o szczęściu bo na dobrą sprawę jakby po 60 minutach gry Chelsea miała trzy bramki na koncie nikt nie mógłby być zdziwionym. Ostatnie 30 min spotkania to już totalna dominacja Manchesteru City. Fakt, że strzelili tylko jedną bramkę, pomimo tak dużego naporu jest zaskakujący.

Po podziale punktów walka o mistrzostwo staje się coraz bardziej zacięta, a w Chelsea zaistniała pewna zmiana mentalna, która może pomóc w osiągnięciu korzystnego wyniku w zbliżającym się finale Pucharu Ligi z Liverpoolem.

MATEUSZ JARZĄBEK

Materiał powstał w ramach studiów podyplomowych „Analiza Taktyczna”.
Pisownia oryginalna.

Napisz komentarz (0)

Zostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Scroll To Top